Któż z nas – genealogów – nie pomyślał, by zaprezentować swoje drzewo genealogiczne? Ile osób, tyle preferencji i pomysłów na realizację naszych zamiarów, jedynym ograniczeniem jest bowiem tylko własna wyobraźnia i gust. Warto jednak skupić się nad pomysłem wizualizacji naszej pracy przez dłuższą chwilę, by zrobić to efektywnie.
Już na starcie trzeba liczyć się z kosztami poniesionymi na wprowadzenie zamysłu w czyn. Pamiętajmy, że drzewo genealogiczne na ścianie salonu będzie chlubą naszego mieszkania, jednocześnie podlegając ocenie osób postronnych – rodziny i gości. Podchodzić do tego musimy zatem na dwóch płaszczyznach: ogólnej estetyki i kosztów finansowych, na jakie się decydujemy. Dlatego pozwolę sobie przedstawić kilka sprawdzonych pomysłów, które mogą przynieść inspiracje osobom planującym wizualizację swoich badań.
Drzewo genealogiczne w salonie: „budżetowy” modernizm…
Jak każda „ozdoba” domu, drzewo genealogiczne powinno wpisywać się w ogólny nurt umeblowania pomieszczenia. W salonie umeblowanym w stylu współczesnym – czyli na ogół minimalistycznym – najlepiej sprawdzi się prostota wykonania formy samego drzewa. Najtańszym sposobem jest po prostu wydrukowanie naszej pracy z programu komputerowego, w którym tworzymy drzewo. Większość problemów dostępnych w sieci i na rynku umożliwia taką opcję nawet w przypadku obszernych drzew. Taki wydruk zawiera po prostu dane osobowe przodków, graficznie przedstawia linie pokrewieństwa. Gdy czynność taką wykonamy na dobrej jakości papierze, wystarczy umieścić wydruk w oszklonej gablotce – najlepiej masywniejszej, która zabezpieczy papier przed kurzem. Uzyskamy prosty efekt „obrazu”. Koszt wykonania takiego drzewa jest minimalny, nawet jeżeli jest sporych rozmiarów – już za 200–300 zł cieszymy oko litym drewnem zabezpieczonym solidną szybą.
Najczęściej i najefektywniej stosowanym sposobem obecnej wizualizacji genealogii jest tzw. ściana pamięci. Polega ona po prostu na wydruku fotografii przodków, a następnie oprawieniu je w szklane antyramy, które wieszamy na ścianie. Koszt takiej ramy jest śmiesznie niski – od kilku do kilkunastu złotych za sztukę. Warto zastanowić się w takim przypadku, jaki efekt chcemy uzyskać. Możemy bowiem umieścić same fotografie, które „wpiszemy” w naszkicowane na ścianie drzewo (np. namalowane wcześniej w tym celu lub przyklejone jako gotowa naklejka), by w ten sposób zobrazować właściwe linie pokrewieństwa. Koszt samej naklejki lub namalowania ściennego drzewa bywa różny – zależy od indywidualnego cennika osoby, której to zlecamy. Dużo lepszą metodą jest jednak wzbogacenie takiej ściany także o fotografie z epoki.
Każdy z nas zna czar starych fotografii, ale sporadycznie widuje się je na „ścianach pamięci”. Jeżeli posiadamy w swych przodkach emigranta, który popłynął do USA na początku XX wieku, to nic nie stoi na przeszkodzie, by odszukać w sieci fotografię okrętu i mapy rejsu tej jednostki. Te grafiki możemy wydrukować i powiesić tuż obok zdjęcia samego przodka.
Drzewo genealogiczne w salonie: pocztówki z bitew
Niewiele osób zdaje sobie również sprawę, że w okresie I wojny światowej zaborcy wypuszczali na rynek „pocztówki” propagandowe z konkretnego wydarzenia (np. bitwy), które graficznie śmiało nazwać można „małymi dziełami sztuki”. Takie grafiki już na pierwszy rzut oka powiedzą naszym gościom, że dziad nasz walczył pod flagą Habsburgów lub Romanowów. W sieci istnieją grupy historyczne i kolekcjonerskie, które pomogą nam pozyskać taką grafikę – być może w oryginale.
Bogatość fotografii historycznych i zdjęć rodowych stworzy symbiozę ukazującą życie przodków w linii chronologicznej, która zapełnić może całą ścianę. W połączeniu z pamiątkami rodzinnymi efekt bywa piorunujący dla większości odbiorców. Pamiętajmy, że cena antyramy nie jest wysoka, więc koszty raczej nas nie ograniczają.
Drzewo genealogiczne w salonie: …czy „snobistyczny” rozmach?
Nieco inny charakter wizualizacji drzewa przyjmą zapewne osoby konserwatywne, które cenią styl ludwikowski, angielski lub myśliwski – słowem: otaczają się drewnem i cenią jego piękno. Osoby takie będą stawiać za priorytet raczej trwałość swej pracy i jej wymowę, fotografie pozostawiając albumom. Tutaj koszty będą odgrywać drugorzędne znaczenie.
Miłośnikom drewna (a i ja do nich się zaliczam) z czystym sumieniem polecam drzeworyt. Oczywiście największym problemem jest odnalezienie artysty-rzeźbiarza, który podejmie się tej żmudnej pracy. XXI wiek ułatwia jednak znalezienie odpowiedniej osoby w Internecie według własnych gustów – od ludowego regionalisty do konserwatywnego rzeźbiarza kościelnych ołtarzy. Gdy mamy już fachowca, musimy liczyć się jeszcze z zakupem drewna – najlepszym będzie drzewo lipowe, które należy skleić. Koszt lipowej tablicy, odpowiednio wysuszonej, o wymiarach około 1 metr na 1 metr to w przybliżeniu mniej więcej 300 złotych.
W celu naniesienia danych na drzeworyt powinniśmy skupić się na wykonaniu graweru. Będą to więc zależnie od budżetu płytki, w których laserowo wygrawerowane zostaną dane naszych przodków. Tutaj rynek obfituje w oferty. Możemy zamawiać droższe płytki metalowe (które niestety mają tendencję do odbarwienia) lub tańsze zamienniki z laminatu (graficznie bardzo zbliżone np. do miedzi, srebra czy niklu). Koszt tabliczki oblicza się na podstawie jej pola: płytka 1 na 1 centymetr z laminatu kosztuje około złotówki. Drewno musimy też zalakierować lub zabejcować – to również generuje koszty. Po umówieniu motywu, detali, a przede wszystkim wymiarów i samej czasochłonności projektu, możemy cieszyć się pięknym drzeworytem, ładnie komponującym się np. z militariami.
Drzewo genealogiczne w salonie: koszty wykonania
Koszt wykonania jest indywidualny, ale powinniśmy liczyć się z ceną rzędu 1 tysiąca złotych w górę. Pamiętać też musimy, że drewno podlega własnym prawom natury i regularnie należy konserwować takie dzieło. Trzeba je przede wszystkim chronić przed atakiem korników, gdyż rzeźbi się w drewnie „miękkim”.
Równie ciekawą inicjatywą może być stworzenie „ściany pamięci” w wydaniu… malarskim. Obecnie sporadycznie tylko spotyka się dawną tradycję sporządzania tzw. portretu ślubnego – który jednak w swej formie bije na głowę każdy typ fotografii. Dekady temu takie portrety tworzono „na wzorcach”, nanosząc po prostu podobizny. Powszechnym problemem jest niedobór dawnych fotografii – często nie dysponujemy wspólnymi zdjęciami naszych pradziadków i prababć. Jeżeli jednak dysponujemy ich zdjęciami z dawnych dokumentów (np. kenkarty, dowodu osobistego, książeczki pracy) możemy stworzyć unikalne dzieło zdobiące nasz salon. Zdolny artysta bez większych problemów „odtworzy” lub skomponuje wspólny portret przodków na podstawie takich właśnie fotografii. Koszt wykonania bywa różny, zależny od wielkości obrazu – waha się od 300 do 800 złotych za portret. Plusem tego zabiegu jest możliwość skopiowania istniejącego już, lecz sędziwego obrazu naszego pradziada, który znajduje się w posiadaniu rodziny, nie tracąc jego prostolinijnego niekiedy uroku (przykład – fotografia poniżej).
Najdroższą formą przedstawienia wyniku swoich poszukiwań jest niewątpliwie wykonanie grawerowanej tablicy pamiątkowej. Jest to nic innego jak pomnik w wersji „mini”, wykonany na jednolitym kawałku metalu metodą laserową. Wykonanie takiego dzieła jest jednak niezwykle trudne i kosztowne – należy spodziewać się wydatku nawet kilku tysięcy złotych. Wiele zależy od wielkości i materiału wykonania tablicy.
Podsumowując: istnieje wiele różnych sposobów, by zaprezentować swoją pracę odbiorcy. Jedynym ograniczeniem w tej materii będzie nasza wyobraźnia, a warto pokusić się o jak najefektywniejsze przedstawienie swych poszukiwań. Chodzi bowiem o wywołanie zainteresowania naszych gości – zwłaszcza rodziny. Pamiętajmy, że przedłużamy w ten sposób pamięć o przodku, którego tablica nagrobna może już po prostu nie istnieć. Im więcej członków rodziny będzie mogło cieszyć oko naszą pracą, tym dłużej przetrwa pamięć o osobach w niej zawartych.
Autor: Sławomir Żak
Pierwotne miejsce publikacji: More Maiorum nr 4 (75)/2019.