Genealogia jest dla mnie…
Obowiązkiem. Kiedy, jako archiwista, stykam się z genealogią codziennie, stając się dla początkujących badaczy przewodnikiem, drogowskazem i źródłem wiedzy.
Ciężarem. Kiedy w codziennej pracy dźwigam księgi, dzięki którym szukający może odnaleźć odpowiedź na nurtujące go pytania, kiedy od mojej intuicji i wiedzy, zależy to, czy ktoś swoich przodków odnajdzie i kiedy, zwyczajnie, staję się powiernikiem ludzkich historii, którymi genealodzy tak chętnie się dzielą.
Źródłem szczerych emocji, których sama doświadczam i obserwuję u innych. Satysfakcji, kiedy podjęty w poszukiwaniach trop okazuje się trafny. Wzruszenia, gdy prawda, którą się odkrywa przynosi jakiś rodzaj ukojenia, współczucia lub smutku.
Pasją, którą realizuję, poza zawodowymi obowiązkami w długie wieczory, przechodzące niezauważenie w późną noc, a czasem w świtanie, spędzane na zgłębianiu dziejów rodziny, odkrywaniu kim jestem.
Tajemnicą. Niekończącą się zagadką, kiedy jedna znaleziona odpowiedź, rodzi już następne pytania.
Źródłem frustracji, kiedy dociera do mnie świadomość, że już nic więcej odkryć się nie da, że zaklęte w księgach informacje nie wystarczą, albo, że ksiąg i innych źródeł już nie ma, a pamięć ludzka zawiodła.
Pamięcią. Kiedy odkrywamy w poprzednich pokoleniach osoby, o których nie mieliśmy pojęcia, że istniały, o których wiemy nic prócz tego, że się urodzili w tym roku, w tej miejscowości… Zapomniani – wracają. Istnieją, póki trwa nasza o nich pamięć.
Praca zajęła pierwsze miejsce w konkursie zorganizowanym przez More Maiorum, w którym uczestnik za zadanie miał napisanie tekstu, ograniczającego się do 1500 znaków i zaczynającego się od słów “Genealogia jest dla mnie…”
Autorka: Zofia Maria Jakóbczak
Fot. Pixabay.com