27 stycznia 1945 roku wyzwolono niemiecki obóz zagłady Auschwitz-Birkenau. W Oświęcimiu zginęło prawie 1,1 mln więźniów, czyli ponad 80 proc. przybyłych tam więźniów…
Jeden z największych żołnierzy wyklętych – Witold Pilecki, postanowił przedostać się do Auschwitz, aby stworzyć tam siatkę konspiracyjną i zebrać informacje wywiadowcze. W nocy z 21 na 22 września 1940 r. wraz z tzw. drugim transportem warszawskim, jako więzień nr 4859, znalazł się w obozie.
Pilecki stworzył pierwsze raporty o ludobójstwie dokonywanym przez nazistów. Były one dostarczane do Warszawy – poprzez pralnicze komando, a także do Szwecji i dalej na Zachód. Meldunki Pileckiego dostarczane były również dzięki uciekinierom.
Trzech więźniów – Kazimierz Pechowski, Eugeniusz Bendera i Stanisław Jaster, dokonało najbardziej spektakularnej i bezczelnej ucieczki z Auschwitz. W przebraniu SS-manów, kradnąc ichniejszy samochód Steyr 220 oraz broń, wyjechali z obozu główną bramą. W biuletynie IPN Pamięć.pl (nr 6/2012) można przeczytać wywiad z Kazimierzem Piechowskim.
We czterech podjechaliśmy rolwagą pod bramę Arbeit mach frei, ja z żółtą opaską vorarbeitera (brygadzisty). Melduję: »Rollwagenkommando, Vorarbeiter 918 i trzech więźniów«. (…) Szczęśliwie frajer esesman nie sprawdził w księdze, czy nasze komando istnieje. (…) Za pierwszym zakrętem zasalutował (!) nam esesman. Podjeżdżamy (…) pięćdziesiąt metrów szlaban na dole. Dwadzieścia metrów. Szlaban ciągle na dole. Gienek redukuje na jedynkę, podjeżdża. Stanął. Esesmani nadal nie podnoszą szlabanu. Wtedy, muzę przyznać popełniłem błąd. Na parę sekund uwierzyłem, że to koniec naszej eskapady. Umówiliśmy się, że w razie niepowodzenia na terenie obozu nie walczyli, ale likwidujemy samych siebie. Na chwilę poszybowałem myślami do mamy, na pożeganie. W decydującym momencie nawaliłem! Ale jednak się udało. Poczułem mocne uderzenie w kark i za prawnym uchem syczący głos siedzącego za mną zakonnika: – Kazek zrób coś! – Ocknąłem się. Otworzyłem drzwiczki samochodu i wypuściłem w kierunku strażnika wojskową wiązankę. Nie wystarczyło. Wyskoczyłem z samochodu, energicznie oparłem dłoń na kaburze. Podskoczył do korby. Szlaban na górze. Na to tylko czekaliśmy. Salutują nam. Wyjeżdżamy…
W raportach “Teren S” Witolda Pileckiego czytamy:
Jednego tylko dnia, a mianowicie w dniu wywożenia do gazu wszystkich z bloku 20-tego, kpt. dr Władysław Dering, który był przy lekarzach Niemcach, wyratował przeszło dwudziestu Polaków, których przebierał w uniform pielęgniarzy i jako takowych prezentował Niemcom po jednemu. Lecz żeby wejść w te możliwości rządzenia w szpitalu należało przed tym urobić lekarzy Niemców, zdobyć u nich zaufanie – co, z rozkazu, kpt. dr Władysław Dering robił od roku 1940.
Już podczas obowiązkowej kąpieli, strzyżeniu i spakowaniu rzeczy do worka, Pileckiemu wybito dwa zęby. Zdawałoby się z dość błahego powodu – rotmistrz niósł swój worek w rękach, a nie tak jak kazano w zębach.
Dostałem w szczękę ciężkim drągiem. Wyplułem dwa zęby. Pociekła krew…
Pilecki, tworząc w Auschwitz siatkę konspiracyjną formował tzw. “piątki” – chociaż czasami grupka ta liczyła więcej niż 5 osób. Jednakże jedna “piątka” nie wiedziała o tej drugiej, a ta druga o trzeciej etc. W ten sposób każda działała jako samodzielna jednostka, rozrastając się i konspirując kolejnych więźniów.
Obok raportów Jana Karskiego, te stworzone przez Witolda Pileckiego, były pierwszym źródłem na temat Holokaustu na świecie. Niestety stosunek Zachodu do raportów tych dwóch Panów był, delikatnie mówiąc, ambiwalentny.
Mimo że Pilecki przeżył I wojnę światową, wojnę polsko-bolszewicką, w której brał udział, kampanię wrześniową, obóz Auschwitz, powstanie warszawskie, nie przeżył Polski Ludowej. Bo nie o Polskę pod wpływami radzieckimi Pilecki walczył, ale o Polskę wolną i suwerenną. I chyba do dzisiaj niektórzy nie wyciągnęli z tej lekcji żadnych wniosków. Tym bardziej, że córka rtm. Witolda Pileckiego nie została zaproszona na obchody 70. rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Ta sytuacja z pewnością nie powinna mieć miejsca…
Kończąc już, zapamiętajmy ostatnie słowa napisane w “Raporcie Pileckiego”:
Nie to jest ważne, co napisałem dotychczas na tych kilkudziesięciu stronach, szczególnie dla tych, co będą je czytać li tylko jako sensację, lecz tutaj chciałbym pisać tak wielkimi literami, jakich nie ma, niestety, w maszynowym piśmie, żeby te wszystkie głowy, co pod pięknym przedziałkiem mają wewnątrz przysłowiową wodę i matkom chyba tylko mogą dziękować za dobrze sklepione czaszki, że owa woda im z głów nie wycieka – niech się trochę zastanowią głębiej nad własnym życiem, niech się rozejrzą po ludziach i zaczną walkę od siebie, ze zwykłym fałszem, zakłamaniem, interesem podtasowanym sprytnie pod idee, prawdę, a nawet wielką sprawę.
Fot. pilecki.ipn.gov.pl