Z czasem funkcja magii zaczynała przekształcać się w czarownictwo o negatywnych oddźwiękach. Wszelkie praktyki kultowe związane z wcześniejszymi wierzeniami określano jako magiczne, co spotkało się niejednokrotnie z jakąkolwiek próbą zrozumienia ze strony społeczeństwa. Wiara dawnych Polaków w czarownice i wróżki wywodzi się w dużej mierze z religii pogańskich. Demony i półdemony były silnie zakorzenione w wierzeniach dawnych Słowian, a pogaństwo poszerzało szereg istnienia bóstw i duchów. Później wierzenia ludu ewoluowały z demonów do czarów, które wbrew pozorom pierwotnie należały do mężczyzn. Nie oznacza to jednak, że kobiety nie zajmowały się magią, bowiem one zajmowały się leczeniem, odbierały porody i pomagały ludziom w chorobie. Właśnie przy porodach odprawiały one zabiegi magiczne mające na celu zapewnienie zdrowia i powodzenia w życiu matki i dziecka. Początku czarownictwa jak i w Europie, tak i na ziemiach polskich, należy szukać w średniowieczu. Rozwój i duże umocnienie chrześcijaństwa przynosi spore zmiany w dotychczasowych wierzeniach. Pojawianie się chrześcijaństwa pozwala kobietom zająć dominującą pozycje w strefie czarów. Mężczyźni wstępowali wtedy do kapłaństwa, co płci przeciwnej było niedozwolone. Takie praktyki funkcjonowały jednak tylko na terenach, które nie były jeszcze schrystianizowane. Z czasem upór ludności w trwaniu przy starych obrzędach spowodował fanatyczne prześladowania przez Kościół, a osoby, które wyznawały religię przodków zostały nazwane heretykami. Nie inaczej było z czarownicami. Wiedźmy, które nie chciały się podporządkować nowemu porządkowi, zostały okrzyknięte czarownicami, czyli tymi, które swoimi działaniami mogą przynieść szkodę innym, a sobie zyski. Kobiety te zostały także nazwane „wspólniczkami szatana”, przez co zagrażały chrześcijaństwu i kościołowi. Prześladowania czarownic zaczęły się stosunkowo wcześniej, bo już w VI-VII wieku na terenie dzisiejszej Francji. Procesy inkwizycyjne prowadzone przeciw heretykom dały tym samym początek pierwowzoru prześladowań czarownic, co z kolei powoduje utarcie typów rozpowszechnionych później procesów. Na terenach ziem polskich w miarę upływu czasu, pod wpływem chrześcijańskich wierzeń religijnych, duchowni katoliccy uznali cały słowiański panteon za złe moce piekielne. W momencie utrwalenia wpływów kościoła na polskiej wsi, wierzenia pogańskie traciły swoją moc. Zaczęły napływać nowe, gdzie silnie akcentowana była pozycja diabła i jego nieczystych sił. Z czasem funkcja magii zaczyna przekształcać się w czarownictwo o negatywnych oddźwiękach. Wszelkie praktyki kultowe związane z wcześniejszymi wierzeniami określano jako magiczne, co spotkało się niejednokrotnie z brakiem zrozumienia ze strony społeczeństwa. Liczne wojny, kataklizmy, epidemie, które zebrały ogromne żniwo, powodują, że społeczeństwo zaczyna szukać „kozła ofiarnego”, na którego chce zgonić całą winę za nieszczęścia. To co najbardziej przyczyniło się do sytuacji prześladowań, to po prostu brak racjonalnego wytłumaczenia zachodzących zmian, połączone z wiarą w wszechobecne zło, reprezentowane na ziemi przez rzekome czarownice. Procesy czarownic znano już od średniowiecza. Duży wpływ na ich występowanie miała postawa kościoła. Władze kościelne długo zachowywały umiarkowanie i powściągliwość, aby zbyt pochopnie nie obarczyć niewinnych kobiet za całe zło świata. Aż do XIII wieku oficjalne stanowisko kościoła głosiło, że poczynania czarownic są złudzeniem powstającym w czasie marzeń sennych. Sytuacja zmienia się w momencie pojawienia się instytucji świętej inkwizycji. W 1484 roku wydana zostaje słynna bulla papieża Innocentego VIII, nakazująca surowe karanie osób zajmujących się czarami. W bulli tej czytamy:
Wiele osób żeńskiego rodzaju, zapominając o zbawieniu duszy i wierze katolickiej, wdaje się z demonami (…), sprowadzając zniszczenie za pomocą czarów, zaklęć i innych haniebnych wieszczbiarskich wykroczeń, skutkiem czego niszczeją i giną nowo narodzone dzieci, zwierzęta, plony pól, winnice i owoce w sadach, ponadto złe te istoty bólem i udręczeniem nawiedzają ludzi i zwierzęta, odbierają mężczyznom zdolność płodzenia, a kobietom poczęcia, przeszkadzają mężom i żonom wypełniać wzajemne obowiązki małżeńskie, wreszcie w bluźnierski sposób wypierają się wiary, przez sakrament święty otrzymanej.
O wpływie czarownictwa na ziemiach polskich możemy mówić dopiero od wieku XV. Co prawda już wiek wcześniej pojawiają się w źródłach polskich informacje o kobietach określanych mianem zielarek, ale nie mają one nic wspólnego z obrazem zachodniej czarownicy. I chociaż zajmują się magią już wyżej stojącą od tej stosowanej przez ludność wiejską, to nie figurują w źródłach jako oskarżone. Wiara w czarownice przybywa do Polski, ponieważ rozwijają się techniki i środki magiczne, na które wzrasta zapotrzebowanie w związku z obawą nagłej śmierci spowodowanej częstymi epidemiami i klęskami nieurodzaju. Kiedy już w zachodniej Europie XV-wieczne czarownice masowo płonęły na stosach, to w Polsce praktyki te nie były jeszcze znane. Jednym z powodów był brak znajomości demonologii. W pierwszych polskich aktach oskarżycielskich przeciwko czarownicom brak też było wzmianki o „współpracy z diabłem”. Przełom dwóch następnych stuleci wprowadza w Polsce nagminne procesy czarownic zaciągnięte wprost od zachodnich sąsiadów – Niemiec. Spowodowane, to było napływaniem wielu niemieckich osadników, którzy tworzyli wsie na prawie niemieckim lub zasiedlali już istniejące miasta. Procesy rozpoczęły się właśnie w miejscach, gdzie było największe skupisko ludności niemieckiej. Wkrótce pojawiają się wydawane przez władców edykty, które zawierały informacje, że herezje są obrazem majestatu i tym samym zbrodnią publiczną, a czary są odmianą herezji. Przykładowo w dobrach biskupstwa chełmińskiego czary upodabniano do zabójstwa, czy kradzieży – były więc ścigane z inicjatywy sądów grodzkich. Oficjalne procesy czarownic pojawiają się w czasach panowania króla Zygmunta Augusta. W wyniku jego postanowień, sprawami posądzeń o czary miały zajmować się sądy duchowne, ale w przypadku, gdy doszło do wyrządzenia szkody majątkowej lub uszczerbku na zdrowiu, sprawę przejmowały sądy świeckie. Pierwszy wyrok kary śmierci dla czarownic wydany przez sąd miejski miał miejsce najprawdopodobniej w roku 1511 w Chwaliszewie k. Poznania. Piszę prawdopodobnie, ponieważ wiele ksiąg sądowych uległo zniszczeniu, więc możliwe, że wcześniej proces z wyrokiem śmierci miał już miejsce. Bardzo często bywało tak, że konflikt toczył się na podłożu klas społecznych. Szlachcic, chcąc pozbyć się krnąbrnego pracownika, jedyne wyjście jego usunięcia widział w podaniu go w stan oskarżenia przed sąd. Nierzadko zdarzało się tak, że czarownice nasyłane były przez osoby stanu szlacheckiego, aby zgładzić ze świata niewygodnych im ludzi. Przebieg procesu rozpoczynał się wysłuchaniem oskarżyciela, po czym sąd przystępował do przesłuchiwania osoby oskarżonej i świadków, jeżeli takowi w ogóle byli. Wypytywano o przyczyny i okoliczności uprawiania czarów, gesty i słowa stosowane podczas nich, osobę, od której nauczono się owych czarów, o powstałe straty. Osobę składającą zeznania pilnie obserwowano, by zobaczyć, w jaki sposób odpowiada na pytania sądu. W procesie istniało tzw. dobrowolne przesłuchanie, czyli bez torturowania, powtarzane trzy razy. W momencie gdy nie otrzymano satysfakcjonujących informacji, przystępowano do tortur. Bez tortur zastosowanych podczas procesów, nie odbyłyby się masowe skazanie i wykonania wyroków. Pod wpływem fizycznego bólu, torturowane kobiety powoływały przed sąd swoje domniemane wspólniczki, które bardzo często, tak jak oskarżone, z czarami nie miały nic wspólnego. Częste tortury podczas procesów były wynikiem wprowadzenia procesu inkwizycyjnego. Do najpopularniejszych należały miażdżenie kończyn górnych i dolnych. Kobiety podczas tortur zachowywały się bardzo różnie. Cześć z nich przyznawała się do winy i obarczała przypadkowe osoby o współpracę, cześć zmarła podczas tortur, do końca utrzymując swoje racje, a niektóre wycofywały się z wcześniejszych zeznań ustalonych na torturach, podczas kolejnej rozprawy.
Od połowy XVIII wieku liczba procesów czarownic znacznie maleje. Tak samo jak w Europie, też i w Polsce duży wpływ na to ma ideologia oświecenia. Ludzie zaczynają zauważać bezsens i całe okrucieństwo prześladowań czarownic. Najpierw odchodzą od tego duże miasta, potem małe miasteczka, najpóźniej wsie. W 1775 roku doszło do ostatniej polskiej egzekucji na czarownicach we wsi Doruchów, a rok później uchwalono konstytucję, mocą której zniesiona została kara śmierci i tortury za oskarżenie o czary. Inne ziemie polskie, podzielone wtedy między zaborców, też odstępują od tej kary. Władze austriackie czynią to w tym samym roku, natomiast w Prusach zjawisko ustępuje już wcześniej, bo w 1754 roku. Inaczej jest w carskiej Rosji, tam tortury i kara śmierci zanikają dopiero w 1801 roku. Polska była jednym z pierwszych krajów w Europie, które w XVIII wieku oficjalnie zaprzestały prześladowań. Nie znaczy to, że całkowicie odstąpiono od wiary w czarownice. W momencie oficjalnego zakazu kary śmierci, często zdarzały się bezprawne samosądy, nawet jeszcze w wieku XIX. W tym właśnie stuleciu podnosi się poziom kultury. Silnie oddziałuje książka, prasa, szkoła, prowadząca walkę z ciemnotą i zabobonem. Mimo to dalej funkcjonuje obraz czarownicy, szczególnie wśród społeczności wiejskiej, bardziej konserwatywnej. Chłop, który wierzył w naukę kościoła, a ten twardo stał na stanowisku, że istnieją moce piekielne, a więc i czarownice, wierzył też w zabobony. Informacje o istnieniu miejscowej czarownicy przekazywał z pokolenia na pokolenie. Mocno utrwalona tradycja działała jeszcze na wyobraźnię potomnych i tak przetrwała do XIX, a w niektórych rejonach Polski nawet do połowy XX wieku.
W miejscowości moich przodków – Żarówce, także miał miejsce mały incydent z rolą wróżki. Co prawda, to nie czarownica, ale jakieś „magiczne moce” też posiadała. Sytuacja miała miejsce w czasie drugiej wojny światowej. Niejakiemu Chudemu z Jastrząbki Starej dwójka zuchwałych mężczyzn ukradła konia. Żona Chudego – Agnieszka, udała się do miejscowej wróżki, do pobliskich Jaźwin. Od niej dowiedziała się, że konia ukradli Cichoń i Pacak(lub Papak) z Żarówki. Ta sama wróżka opowiedziała kobiecie wszystko o kradzieży, którędy poszli, gdzie poszli, co zrobili z koniem. Pewnie wiedziała, to stąd, że wiele osób odwiedzało wróżkę, to i plotek wszelakich się dowiadywała. Okradziony z konia Chudy nie powiedział nikomu o zaistniałej sytuacji. Bał się, że kiedy powie o kradzieży, to Niemcy rozstrzelają złodziei. Po zakończeniu wojny Agnieszka lub jej syn opowiedzieli sąsiadom o kradzieży. Papak wówczas oddał Agnieszkę do sądu o zniesławienie. Agnieszka, a raczej jej córka, opisała całą sytuację i wysłała list do sądu. Sprawa trwała, aż do 1978 roku, kiedy zmarł jeden z synów Agnieszki i wtedy została ona umorzona. A skąd wiadomo, że wróżka mówiła prawdę? Otóż na łożu śmierci ów Cichoń wyznał, że wraz z Papakiem ukradł konia Chudemu.
Źródło zdjęcia - Wikimedia Commons.