Czy można napisać wciągający kryminał, w którym główną rolę odgrywa genealog? Można! Udowadnia to autor “Cienia przeszłości” – Grzegorz Gołębiowski. A historia bohatera – badacza rodzinnego – rozpoczyna się w Archiwum Głównym Akt Dawnych…
Co tchnęło pana do napisana książki?
Dawno niezrealizowane marzenie. Zrodziło się ono mniej więcej w okresie uczęszczania przeze mnie do liceum, albo chwilę wcześniej. Natomiast splot różnych zdarzeń nakazał mi je zmaterializować. Największy w tym udział miały moje prywatne poszukiwania genealogiczne, pewnie trochę spotkanie z Jackiem Walkiewiczem. W sposób bardzo przekonujący namawia on wszystkich do spełniania swoich marzeń. Zapalnikiem stała się Maria Ulatowska, która widziała kilka napisanych scen, znała też pomysł na fabułę i dała mi przysłowiowego „kopa”. W 2010 roku wydałem w prywatnym obiegu monografię rodzinną, do której przez wiele lat zbierałem materiały. Nie jest to książka odsłaniająca suche fakty o moich przodkach. W którymś momencie, myśląc o spisaniu dziejów rodziny Gołębiowskich, zacząłem, szperając po archiwach i bibliotekach, zbierać również informacje na temat miejscowości Podhajce. Tam przez kilkaset lat żyli moi antenaci. Opisując kolejne pokolenia, starałem się pokazać miejsce i scharakteryzować czas, w którym żyli. Tak, jak powiedziałem, nie jest to książka powszechnie dostępna, a historia miejscowości jest moim zdaniem interesująca. Postanowiłem część z tego materiału odnoszącego się właśnie do historii Podhajec wykorzystać w „Cieniu przeszłości”. Od tego zaczęła się budowa fabuły powieści.
Czy w “Cieniu przeszłości” opisał pan wydarzenia, które faktycznie miały miejsce?
Tak i nie. Fabuła książki zrodziła się w całości w mojej wyobraźni. Niemniej jednak tło, szczególnie historyczne jest niemal w stu procentach prawdziwe, albo przynajmniej prawdopodobne. Moim zdaniem osadziłem bohaterów, z punktu widzenia prawdy historycznej, w bardzo prawdopodobnej rzeczywistości. W książce dbałem o szczegóły tła do tego stopnia, że wizytowałem miejsca, w których toczy się akcja, żeby jeszcze bardziej zwiększyć autentyzm. Mam nadzieję, że to mi się udało. W innych miejscach, tj. w sytuacyjnych opisach wykonywanych przez bohaterów czynności, za nadmiar szczegółów dostaje mi się od niektórych recenzentów. Te grzechy debiutanta mam nadzieję, że będą mi wybaczone.
Czy bohaterowie powiązani są z pana krewnymi?
Nie. W tym sensie są to zupełnie fikcyjne postaci. Niemniej jednak wracając do wcześniejszej dbałości o szczegóły, pojawiający się drugo- czy trzecioplanowi bohaterowie, szczególnie w wątku historycznym noszą nazwiska charakterystyczne dla rejonu, z którego pochodzą. To taki mały ukłon w stronę genealogii. Nie mają jednak żadnego związku z prawdziwymi rodzinami zamieszkującymi te tereny.
Uważa pan, że poprzez taką publikację można zachęcić innych do poszukiwań genealogicznych?
Trudno powiedzieć. Wątek genealogiczny wprawdzie pojawia się w fabule, ale nie jest on bardzo mocno wyeksponowany. Adam, który jest genealogiem przemyca kilka razy czytelnikowi coś z warsztatu genealoga, ale nie wiem czy będzie to dla kogoś inspiracją do zajęcia się poszukiwaniem swoich przodków. Chociaż chciałbym wierzyć, że może będzie ziarenkiem, które zakiełkuje przy kolejnym impulsie, który pojawi się z jakiejś strony.
Gdyby genealog chciał napisać książką, choćby dla swojej rodziny, w podobnym, pełnym tajemnic tonie, o czym powinien przede wszystkim pamiętać?
W genealogii ważna jest wiarygodność źródeł i pozyskiwanych informacji. Ważna jest też umiejętność, albo lepiej wola mierzenia się również z trudną dla nas historią. Dla niektórych trudnym może być już fakt, że jego przodkowie byli chłopami, a nie szlachtą legitymującą się nobilitującym rodzinę herbem. Dla innych będzie to fakt, że jeden z ich przodków nie był taki krystaliczny, jak mówiło się o nim w przekazie rodzinnym. Warto mieć do tego pewien dystans. Trzeba pamiętać, że im więcej wiemy o naszych przodkach, tym łatwiej zrozumieć jest nas samych. A propos pamięci, to wprawdzie truizm, ale każdy genealog powinien być otwarty na rozmowy, szczególnie z najstarszymi członkami rodziny. Trawestując nieco znane powiedzenie, nie można odkładać rozmów o rodzinie na później, bo ludzie szybko odchodzą. Możemy nie mieć już okazji dowiedzieć się czegoś, co nie zostało nigdzie spisane i funkcjonowało tylko jako przekaz ustny przekazywany z pokolenia na pokolenie.
Czy ma pan w planach dalsze tego typu publikacje?
Nie wyczerpały mi się jeszcze pomysły na fabułę. Napisałem nawet kontynuację losów bohaterów „Cienia przeszłości”. W drugiej książce wątek genealogiczny ma już dużo większe znaczenie i staje się ważniejszym dla biegu wydarzeń. Jej akcja toczy się na wschodnim Mazowszu. Ta druga historia (występująca pod roboczym tytułem „Dziedzictwo”) może stać się inspiracją do własnych poszukiwań genealogicznych w większym stopniu niż „Cień przeszłości”. Jeśli czytelnikom spodobają się moi bohaterowie, to jest szansa, że się ukaże.
Książkę można zakupić tutaj. More Maiorum jest jednym z patronów medialnych publikacji. Już wkrótce będzie można ją wygrać w konkursie genealogicznym! Więcej informacji niedługo na naszej stronie i profilu facebookowym.