Jaka jest historia największej polskiej bazy małżeństw “Poznań Project”? Kto może odnaleźć w niej swoich przodków i co wspólnego z bazą mają przodkowie Angeli Merkel? O tym wszystkim opowiada Łukasz Bielecki – twórca “Poznań Project”!
Ile lat interesuje się Pan genealogią i z jakich obszarów pochodzą Pana przodkowie?
Genealogią zainteresowałem się w liceum, słuchając opowieści babci o dziejach rodziny. Zapragnąłem pogłębić wiedzę, którą nam przekazała i zweryfikować informacje przy pomocy dokumentów. W ten sposób szybko trafiłem do archiwum i musiałem się zapoznać z warsztatem genealoga.
Skąd pomysł na “Poznań Project”?
Moje kontakty z osobami z grona genealogów polonijnych, badających swoje polskie korzenie uświadomiły mi, jak szczątkowe są dane, od których muszą oni niejednokrotnie zaczynać swe poszukiwania. Zazwyczaj nie dysponują już informacją o dokładnym miejscu pochodzenia przodków – pokolenia, które już odeszły nie uważały tego za istotne. Wiedzą co najwyżej, że przyjechali z poznańskiego, Galicji, czy wręcz Prus, Austrii, Rosji – bo w dokumentach wypełnianych już w Ameryce podawano ówczesną przynależność państwową imigrantów.
Kiedyś przyszło mi na myśl, że gdyby zindeksować choćby nawet same śluby (jest ich w sumie w księgach znacznie mniej niż chrztów i zgonów) z jakiegoś dużego obszaru, takiego jak Wielkopolska, to wtedy baza danych z tymi ślubami pozwoliłaby przypisać każdą parę małżonków do miejsca, gdzie wzięli ślub, a więc zazwyczaj do parafii, z której pochodziło przynajmniej jedno z nich. Dla kogoś, kto dotąd wiedział tylko tyle, że pradziadkowie przybyli z części Polski pod zaborem pruskim, byłby to ogromny krok naprzód, umożliwiający dalsze poszukiwania.
Jak dużo osób jest zaangażowanych w projekt i ile rekordów liczy baza na tę chwilę (marzec 2013)?
Z mniejszą lub większą intensywnością przez te lata w indeksacji wzięło udział ponad sto osób z całego świata. Mamy obecnie 940 tysięcy rekordów w bazie (dane na marzec 2013 – dopisek red.).
Które tereny obejmuje baza, bo “Poznań Project” to trochę zbyt ogólnikowo?
“Poznań” w nazwie Projektu odnosiło się do sensu tego słowa, jakie utrwaliło się w USA, my powiedzielibyśmy raczej “poznańskie” – tak nazywano w XIX wieku Wielkopolskę pod zaborem pruskim. Po pewnym czasie do prac włączyłem także część historycznej Wielkopolski znajdującej się pod zaborem rosyjskim (Kongresówka). Przyjmuję także XIX-wieczne indeksy ślubów z parafii leżących w powiatach pogranicznych: na Krajnie i Kujawach.
Czy w trakcie tworzenia bazy natrafił Pan na małżeństwa znanych osób lub na ciekawe historie związane z ludźmi mieszkającymi w Wielkopolsce?
Oczywiście, wśród niemal miliona ślubów są też te, które zawierały i rejestrowały osoby z ówczesnej elity Wielkopolski: Raczyńscy, Działyńscy i inne możne rody. Ale także niczym się nie wyróżniający chłopi, których potomkowie “wypłynęli” po latach. W bazie mamy “namierzonych” przodków Angeli Merkel, Chucka Hagela (sekretarz obrony USA), b. gubernatora Minnesoty Tima Pawlentego, a także anarchisty Franka Czołgosza, który dokonał w 1901 roku udanego zamachu na prezydenta USA. Nie wspominam już o współczesnych Polakach związanych z Wielkopolską, bo praktycznie wszyscy z nich odnajdą w bazie swych przodków, skoro jest ona już w ok. 90 proc. kompletna.
Czy w projekt zaangażowani są tylko Polacy?
Początkowo byli to głównie Amerykanie, później coraz więcej genealogów z naszego kraju. Obecnie Polacy mają ogromną przewagę liczebną, przy sporym udziale też ochotników z Niemiec, oczywiście oni specjalizują się głównie w księgach ewangelickich, pisanych po niemiecku i obejmujących śluby dawnych mieszkańców tej narodowości.
Jaka jest największa zagadka rodzinna w Pana rodzinie?
Wciąż próbuję ustalić dokładną datę i miejsce urodzenia mojej prababci Izabeli Wieczorkowej zd. Soldenhoff. Podobno urodziła się w Warszawie w roku 1900, ale nie ma jej chrztu w żadnej z warszawskich parafii. Są powody, by przypuszczać, że data lub miejsce nie są do końca zgodne z prawdą, ale inne tropy do tej pory też nie dały rezultatów. Mam nadzieję, że postęp projektów indeksacyjnych pozwoli mi kiedyś wyjaśnić tę sprawę, jak i pewne inne szczegóły, z których ustaleniem się nadal borykam.
Czy oprócz genealogii ma Pan jakieś zainteresowania?
Interesuje mnie też językoznawstwo, historia (zwłaszcza mojego regionu), turystyka, nauki przyrodnicze.
Gdyby miał Pan możliwość przywrócenia do życia jednego z przodków, kto by to był i dlaczego?
Myślę, że wybór padłby na kogoś z rodziny Soldenhoffów, bo tak mało o nich wiem. A z dawniejszych pokoleń, ciekawą postacią jest Jan Latalski, wojewoda poznański z okresu największej świetności Rzeczypospolitej.
Łukasz Bielecki – lat 40, doktor biochemii, obecnie przewodnik turystyczny.
Pierwotne miejsce publikacji: More Maiorum nr 2/2013.