Na naszą skrzynkę mailową dostaliśmy przed chwilą rozpaczliwą wiadomość jednego z genealogów. Jego historia jest wstrząsająca. Czytelnik prosił o zachowanie anonimowości.
Nasz bohater – nazwijmy go Jacek, nadesłał nam wstrząsającą wiadomość, rozpoczynając ją słowami
Szanowni genealodzy,
historią rodziny interesuję się już od blisko 5 lat. Jednak to, co znalazłem kilka dni temu przerosło moje najśmielsze wyobrażenia o rodzinie…
W dalszej części e-maila p. Jacek opisuje swoje poszukiwania. Podczas nich ustalił pochodzenie swojego nazwiska rodowego do 1750 roku. Rodzina była olędrami, osiadłymi na przełomie XVIII i XIX wieku w Wielkopolsce, następnie, około 1870-1880 roku przeniosła się do Łodzi, wówczas stale rozwijającego się ośrodka przemysłowego.
To do Łodzi, razem z rodzicami, przybyła 10-letnia Marianna – praprababcia p. Jacka. W tym mieście znalazła przyszłość – poznała swojego przyszłego męża – zamożnego łodzianina, pochodzącego z dobrze usytuowanej rodziny. Mimo sprzeciwu jego rodziców, para pobrała się i zamieszkała w wiosce pod Łodzią, gdzie prapradziadek p. Jacka odziedziczył willę po śmierci swoich dziadków.
Dalsze losy rodziny nie są do końca znane – wiadomo tylko, że w 1900 roku w wiosce urodziła się córka Regina, a 5 lat później Piotr – pradziadek p. Jacka. Wszystkie zdarzenia były potwierdzone odpowiednimi dokumentami kościelnymi albo cywilnymi.
Podczas badań genealogicznych okazało się, że nadal poszukiwani są spadkobiercy willi, dziś znajdującej się już w granicach miasta Łodzi. Do sądu zgłosił się więc p. Jacek, składając komplet dokumentów, potwierdzających pokrewieństwo między nim a jego prapradziadkami. Był on jedynym żyjącym potomkiem tej pary.
Zgodnie z nowymi przepisami prawa spadkowego, uchwalonymi kilka tygodni temu przez Sejm, p. Jacek musiał obowiązkowo przeprowadzić badania DNA, aby potwierdzić, że jest potomkiem Marianny. Od 1 marca br. dziedziczenie następuje wyłącznie po linii biologicznej, dlatego żadne pokrewieństwo, wynikające z przepisów prawa, nie jest respektowane przez sądy.
Z grobu, w którym pochowani są prapradziadkowie p. Jacka pobrano próbki DNA, aby porównać je z tymi, dostarczonymi przez potomka Marianny. Okazało się, że wyniki są całkiem inne i p. Jacek nie jest w żaden sposób spokrewniony z Marianną.
Dalsze procedury były jeszcze bardziej szokujące – z racji tego, że p. Jacek nosi nazwisko obcych dla siebie osób, przymusowo zmieniono mu je na Oszustkiewicz, a także pozbawiono prawa do odszukiwania przodków, blokując dostęp do stron genealogicznych, a jego nazwisko wpisano na “czarną listę użytkowników archiwów państwowych”.
.
.
.
Ale to tylko primaaprilisowy żart 🙂