95 lat temu, 16 grudnia 1922 r., w warszawskiej galerii “Zachęta” od strzałów z hiszpańskiego rewolweru Eligiusza Niewiadomskiego, zginął pierwszy Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Gabriel Narutowicz.
14 grudnia Gabriel Narutowicz przybył uroczyście do Belwederu, gdzie odbył się akt przekazania władzy przez Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego. Naczelnik wygłosił następujące oświadczenie (pisownia oryginalna):
Naczelnik Państwa przywitał Prezydenta Rzeczypospolitej, zaznaczając, że przyjmuje go w szarej kurtce legionowej, w której przed czterema laty wszedł do Belwederu i w której pragnie go opuścić. Następnie Naczelnik Państwa oświadczył, że oprócz protokołu urzędowego, wymaganego przez ustawę, żądać będzie sporządzenia protokołu dodatkowego, zawierającego stwierdzenie jego kasy osobistej, stanu kasy i rachunkowości funduszów dyspozycyjnych i inwentarz ruchomości, stanowiących własność skarbu państwa.
Zaledwie kilka dni po objęciu urzędu prezydenta Gabriel Narutowicz został zastrzelony przez Eligiusza Niewiadomskiego w warszawskiej galerii “Zachęta”.
Czas zrobić testament
Narutowicz dostawał już wcześniej, po wyborze na prezydenta, ale przed zaprzysiężeniem, anonimowe pogróżki i artykuły pełne obelg na temat jego osoby. Przyjaciele prezydenta prosili, aby ten wzmocnił straż wokół Łazienek, na co Narutowicz odparł:
Gdyby się tu wdarli, będę strzelał. Ale tylko wtedy, jeśli zechcą coś zrobić memu chłopcu. A do Sejmu pojadę. Przecież nie wolno mi się cofnąć.
15 grudnia 1922, który był pierwszy dniem urzędowania Gabriela Narutowicza, na jego stole pojawiło się kilka listów – w tym niektóre anonimowe. Wśród nich była koperta zaadresowana po francusku Monsieur le Président République Polonaise Gabriel Narutowicz, Varsovie-Warszawa-Belweder. Na znaczku odciśnięty był stempel pocztowy Lwów 2, 12 XII 22, a w kopercie znajdował się list następującej treści:
Pozostaje Panu do oznaczonego terminu już tylko 4 doby i godzin 20. Przypominam, że grozi Panu śmierć naturalna z powodu ataku sercowego. Czas zrobić testament. Pozdrowienia. Zawiadomienie trzecie.
Była to już trzecia anonimowa groźba wysłana do prezydenta. Pierwsza nadeszła 10 grudnia z Warszawy:
Szanowny Panie ministrze!
Wobec wyboru pana ministra na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej głosami lewicy i mniejszości narodowych, bloku nam wrogiego, będąc pewnymi, że pan minister będzie ugodowcem, będzie zmuszony wywdzięczać się blokowi mniejszości, że p. minister nie stworzy rządu o silnej ręce, rządu, że tak powiemy, poznańskiego, wreszcie, że pan minister śmiał przyjąć ofiarowaną sobie kandydaturę, grozimy panu ministrowi jak najfantastyczniejszym mordem politycznym. Z poważaniem polski faszysta.
List patrioty
Natomiast treść listu wysłanego 11 grudnia z Wilna brzmiała:
Warszawa, Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Panu ministrowi Narutowiczowi do rąk własnych
Panie Ministrze! Dosięże Pana kara śmierci o ile Pan natychmiast nie złoży godności Prezydenta!!! dnia 10.XII.22. Patriota.
15 grudnia 1922 roku – dzień przed zamachem, Stanisław Car omawiał z prezydentem plan na dzień następny. Podczas rozmowy Car wspomniał Narutowiczowi o zaproszeniu na doroczne otwarcie galerii sztuki w “Zachęcie”. Prezydent zgodził się odwiedzić tę galerię, aby jego nieobecności nie była źle odebrana.
Wobec zgody prezydenta Car zaproponował aby wstąpić do Zachęty po zaplanowanej na przedpołudnie, na godzinę 11:30, wizyty u kardynała Kakowskiego. Odwiedziny salonu sztuki miały więc nastąpić o godzinie 12:00.
Gabriel Narutowicz poprosił Stanisława Cara, aby ten razem z nim poszedł do galerii. Zażyczył sobie jednocześnie, aby o wizycie została powiadomiona policja. Uznał, że najlepszym zabezpieczeniem będzie nie zwracanie uwagi służb bezpieczeństwa.
Krótko przed wyjazdem prezydenta do Belwederu przybył Leopold Skulski, z którym prezydent wspólnie dzierżawił rejon myśliwski. Skulski namawiał Narutowicza na krótkie polowanie. Prezydent postanowił z decyzją o wyjeździe wstrzymać się do wieczora. Przed wyjazdem prezydent Narutowicz powiedział do Skulskiego:
pamiętaj Panie Leopoldzie, w razie nieszczęścia proszę zaopiekować się moimi dziećmi.
Trzy szybkie strzały
Od kardynała Kakowskiego, u którego przybył z krótką wizytą, prezydent Gabriel Narutowicz udał się do “Zachęty” samochodem. Przejazd Nowym Światem zajął kilka minut. Prezydent był w znakomitym nastroju, a przechodnie na ulicy witali go spokojnie.
16 grudnia około godziny 12:10 prezydent Narutowicz przybył do “Zachęty”. W środku powitał go prezes galerii, a zgromadzona publiczność oklaskiwała. Po drodze, w jednej z sal, spotkał malarzy, którzy wystawiali swe dzieła. Przywitał się z każdym i podał rękę. Podczas, gdy podziwiał obraz Bronisława Kopczyńskiego, przedstawiający fronton “Zachęty” do prezydenta podszedł ambasador angielski w Polsce, William Grenfell Max Müller z żoną. Żona ambasadora powiedziała:
Permettez-moi Monsieur le Président de Vous fèliciter (pozwoli pan sobie pogratulować panie prezydencie), Oh, plutôt faire les condoléances (raczej złożyć kondolencje) – odparł prezydent Narutowicz.
W momencie, gdy prezydent Gabriel Narutowicz zatrzymał się przed obrazem Teodora Ziomka “Szron” rozległy się trzy szybko po sobie następujące wystrzały z rewolweru. Nastąpiło ogromne zamieszanie wśród zgromadzonej publiczności.
Prezydent zaczął się słaniać i upadł na podłogę. Obok była poetka Kazimiera Iłłakowiczówna, która podtrzymywała jego głowę. Premier Nowak wzywał lekarza. Przybył dr Śniegocki znajdujący się przypadkiem w pobliżu. Stwierdził krwotok wewnętrzny płucny, „zaduszenie”, zatrzymanie akcji serca i zgon prezydenta Gabriela Narutowicza.
Morderca: ginę za Polskę
17 grudnia 1922 zabalsamowane ciało prezydenta Polski zostało wystawione w sali audiencyjnej Belwederu. O godzinie 10:00 kapelan prezydenta ks. Tokarzewski wraz z zaproszonym przez niego duchowieństwem odprawił prywatną mszę przy zwłokach dla rodziny prezydenta i najbliższych przyjaciół.
Ostatnia część uroczystości pogrzebowych miała miejsce 22 grudnia 1922 r. Tego dnia trumnę z ciałem prezydenta Narutowicza wprowadzono do katedry św. Jana. O godzinie 10:00 kard. Aleksander Kakowski odprawił mszę żałobną. Po mszy na kazalnicę wszedł ks. kan. prof. Antoni Szlagowski. Ksiądz Szlagowski mówił o
zbrodniczej ręce, która targnęła się na nietykalną osobę pierwszego Urzędnika w Państwie, sponiewierała dostojeństwo Rzeczypospolitej, zdeptała cześć, zniesławiła imię Polski w świecie. Swój to, nie obcy!
Wykonanie wyroku śmierci na Eligiuszu Niewiadomskim wyznaczono na 31 stycznia 1923. O godzinie 6:30 przewieziono Niewiadomskiego do Cytadeli. Na miejscu straceń stawiła się kompania 30. Pułku Strzelców Kaniowskich. Po odczytaniu przez sekretarza sądu sentencji wyroku Niewiadomski zdjął ze spokojem palto, szalik i kapelusz, okulary oddał mecenasowi Kijeńskiemu i stanął przy słupku egzekucyjnym.
Przed egzekucją poprosił o niezawiązywanie oczu i powiedział ostatnie słowa:
zachowam spokój, strzelcie mi w głowę i w serce, ginę za Polskę, którą gubi Piłsudski.