Dzisiejszy post poświęcony będzie tym w co wierzyli, czego się bali i co zadziwiało XVIII i XIX-wieczną ludność wiejską. Wiadomo przecież, że znaczna część mieszkańców wsi to ludność, która nie miała dostępu do książek, do gazet, a do miasta jeździła raz na pół roku. Określenie wiejski ciemnogród pasuje tutaj idealnie – bowiem nowinki techniczne i inne udogodnienia przerastały często możliwości rozumowania przeciętnego chłopa. Nawet jeśli we wsi powstała biblioteka to co najmniej 90 proc. chłopów czytać nie umiała, bo skąd miałaby umieć? Kto był trochę mądrzejszy, a rodziców miał niezacietrzewionych i nie ograniczali swojego dziecka, to wyjechał do miasta, czy nawet za wielką wodę, gdzie aparat informacyjny był rozleglejszy, a procent analfabetów był zdecydowanie niższy.
Praktycznie od zawsze ludność chłopska skazana była na swojego pana, na którego musiała pracować. Dopiero u schyłku XVIII wieku zaczęto dyskutować o sprawie chłopskiej. Za sprawą Kościuszki, który 7 maja 1794 roku ogłosił tzw. Uniwersał Połaniecki znoszący przywiązanie włościan do ziemi pod warunkiem spłacenia przez nich podatków i długów, likwidujący władzę sądową panów nad chłopami, umacniający prawa włościan do uprawianej ziemi oraz zmniejszający wymiar pańszczyzny. Reformy Uniwersału Połanieckiego, w związku z rychłym upadkiem powstania i rozbiorem Polski, okazały się nietrwałe. Kiedy przez ponad 100 lat Polska nie istniała na mapach świata i Europy, kiedy podzielona była między trzema zaborcami istota rozwiązania sprawy chłopskiej była niemalże tak ważna jak odzyskanie niepodległości. Chłopi wówczas stanowili prawie 80 proc. społeczeństwa rozgrabionej Polski. Na mocy pokoju zawartego w 1807 roku między Napoleonem a carem Aleksandrem I, utworzono z ziem drugiego i trzeciego zaboru pruskiego namiastkę Polski – Księstwo Warszawskie, poszerzone w 1809 roku o nabytki terytorialne Austrii. Władzę w Księstwie Warszawskim sprawował król Saksonii – Fryderyk August.Nadana przez Napoleona dnia 22 lipca 1807 roku konstytucja Księstwa Warszawskiego zniosła poddaństwo osobiste włościan, którzy mogli od tamtej pory odejść ze wsi, a nawet wystąpić do sądu przeciwko właścicielowi ziemi. Ponadto chłopi czynszownicy otrzymali nawet prawa polityczne. Jednak mimo zniesienia poddaństwa utrzymała się pańszczyzna, gdyż chłopi częściej zostawali na ziemi dziedzica (na warunkach przez niego podyktowanych) niż odchodzili ze wsi z gołymi rękami. Wprowadzony w 1808 roku Kodeks Napoleona gwarantował równość prawną wszystkich ludzi, w tym chłopów.
Spiskowcy przygotowujący powstania narodowowyzwoleńcze dążyli do rozwiązania kwestii poddaństwa chłopów w celu pozyskania ich dla sprawy narodowej. Chcieli oni poprzez nadanie ziemi chłopom, zniesienie poddaństwa oraz pańszczyzny, zachęcić do walki zbrojnej o niepodległość kraju. W odpowiedzi na władze państw zaborczych wprowadzały reformy uwłaszczeniowe na ziemiach polskich w celu zniechęcenia ludności wiejskiej od polskiej sprawy narodowej. Kwestia chłopska miała znaczny wpływ na rozwój zrywów niepodległościowych na ziemiach polskich. Konspiratorzy przed powstaniami, które odbywały się bez regularnej armii, byli zmuszeni zaciągnąć ludność chłopską do walki z zaborcami. W konsekwencji państwa zaborcze bardzo skutecznie osłabiały moc poczynań przywódców powstań. Dzięki znakomitej propagandzie Austriacy w 1846 roku rozpoczęli kłamliwą propagandę w Galicji, że to cesarz chce chłopów uwłaszczyć, a szlachta chce temu zapobiec, skierowali włościan przeciwko szlachcie, co doprowadziło do upadku powstania krakowskiego. Powstanie styczniowe upadło pomimo wielkiego udziału ludności chłopskiej w walkach. Rozwiązanie kwestii chłopskiej w znacznym stopniu przyczyniło się do uświadomieniu się wśród włościan przynależności narodowej. Warstwa ta wkroczyła do życia społecznego i politycznego, czego wyrazem było powstanie chłopskich partii politycznych w Galicji u schyłku XIX wieku.
Poprzez wszelkie represje, jak i ze strony zaborców, tak i ze strony szlachty w latach przedrozbiorowych polska ludność wiejska nie miała możliwości dotarcia do szkół, które na wsi były rzadkością. Dopiero na przełomie XIX i XX wieku zaczęły pojawiać się pierwsze szkoły wiejskie, pierwsze organizowane w prywatnych domach lub kościołach.
W tej samej wsi chciano budować kościół. Niejaki Puła, który miał dużo pola postanowił przeznaczyć je pod budowę ów kościoła. Na budowę kościoła nie zgodził się jednak biskup. Puła postanowił, że wybierze się na piechotę do Rzymu, aby tam wyprosić pozwolenie na kościół. Tak też się stało. Wrócił za jakiś czas nic nie zyskawszy. Swoją ziemie sprzedał czy rozdał i mieszkał od tej pory kątem u ludzi. Za pieniądze za ziemie ufundował kapliczkę z figurą Matki Boskiej po środku wsi. Kapliczka stoi tam do dziś.
Chłopy ze wsi podnosili także rękę na samego Stwórce. Tak o to jeden z rolników, któremu niebiosa całe siano zniszczyły :
Była słoneczna, wiosenna pogoda. Bartek wybrał ten dzień na sianokosy. Niestety następnego dnia po skoszeniu łąki zaczął padać rzęsisty deszcz. Deszcz, padał i padał – bez przerwy. Bartek przez cały ten czas modlił się o słońce, żeby mógł wreszcie wysuszyć siano, ale pogody nie było. Skoszona trawa leżąca na deszczu zaczynała powoli gnić. Po kilku dniach deszczu rozżalony na niebiosa Bartek wyniósł z domu wszystkie wizerunki świętych i ułożył na podwórzu w padającym deszczu. Na pytania żony co robi i czy w głowie mu się nie pokręciło, odpowiedział: » Skoro moje siano cały czos w dyszczu leży, to i oni tyż mogą pomoknąć !«
Co światlejsze chłopy ze Żarówki wybrały się w niedziele ą kolej żelazną i »żelaznego konia«, aż do Czarnej. Z Żarówki będzie to z kilkanaście kilometrów. Kmieci doszli do torów, ale siedzą wystraszeni w krzakach i wypatrują »żelaznego konia«. Konia nie widać, więc zaczęli jeden przez drugiego wypychać jakiegoś odważnego, żeby poszedł i się za »żelaznym koniem« rozglądnął. Prawie na stacje wjechał długi pociąg z »żelaznym koniem« – lokomotywą. Lokomotywa huku narobiła i stoi na stacji. Chłopy nabrali śmiałości i wyzierają co by to żelastwo i »konia« dokładnie obejrzeć. Zobaczył to maszynista. Widzi, że ludziska pierwszy raz pociąg widzą, a że dowcip u niego był, więc jak nie zacznie się wydzierać na całe gardło: »- Chłopy uciekajta, bo bede nawrocoł !« Chłopy tylko popatrzyły jaki pociąg długi, ile trzeba by placu do nawrócenia i w nogi. Tak, że jeszcze przed Żarówką patrzyli czy pociągu gdzie za drzewami nie widać.
Fot. Wikimedia Commons, Pixabay.com