Portal genealogiczny Ancestry opublikował księgę szkockich czarownic sprzed 350 lat. Zawiera ona tysiące imion i nazwisk kobiet, oskarżonych o kontakty z diabłem.
Księga została spisana w 1658 r., kiedy prześladowania za czary były coraz bardziej powszechne. Były to w znacznej większości kobiety, które zajmowały się medycyną ludową. Dopiero w momencie, kiedy ich lekarstwa nie odnosiły pożądanych rezultatów, były oskarżane o kontakty z diabłem. Elsbeth Black z Alloway była tak długo torturowana, że w końcu przyznała się do tego, że jest wysłanniczką szatana – w efekcie najprawdopodobniej została spalona na stosie.
Rarytas dla genealogów
Jest to prawdziwy skarb dla osób, poszukujących swoich korzeni. Księga zawiera wiele tysięcy imion i nazwisk – nie tylko kobiet – o czary, choć bardzo rzadko, oskarżano także mężczyzn. W trakcie procesów powoływano wielu świadków – może okaże się, że nasz przodek zeznawał przeciwko domniemanej czarownicy? Przy wielu zapiskach w uwagach dodano “oczyszczona” – według historyków oznacza to najprawdopodobniej, że kobieta została spalona na stosie.
Wierzenia w czarownice w Polsce
O wpływie czarownictwa na ziemiach polskich możemy mówić dopiero od wieku XV. Co prawda już wiek wcześniej pojawiają się w źródłach polskich informacje o kobietach określanych mianem zielarek, ale nie mają one nic wspólnego z obrazem zachodniej czarownicy. Polska była jednym z pierwszych krajów w Europie, które w XVIII wieku oficjalnie zaprzestały prześladowań. Nie znaczy to, że całkowicie odstąpiono od wiary w czarownice. W momencie oficjalnego zakazu kary śmierci, często zdarzały się bezprawne samosądy, nawet jeszcze w wieku XIX. Mocno utrwalona tradycja działała jeszcze na wyobraźnię potomnych i tak przetrwała do XIX, a w niektórych rejonach Polski do połowy XX wieku.